Na dworze zimno, sypie śnieg
i hula wiatr. Gosposia raz po raz spogląda w okno i kręci głową. Cieszy się, że
zakupy zrobione i nigdzie nie trzeba wychodzić. Ogrzewa ręce nad kuchnią
węglową.
Powolutku w
pomieszczeniu zaczyna robić się cieplej. Słychać czyjeś kroki na korytarzu.
Przychodzi jeden ksiądz, drugi, a trzeci po pewnym czasie, po skończeniu
porannego nabożeństwa. Siadają przy drewnianym stole, piją herbatę z cytryną,
jedzą jajecznicę ze szczypiorkiem zagryzając chrupiącymi bułeczkami.
Ale, że księża
to też ludzie, jeden z nich już przy śniadaniu pyta:
- Pani Mario, co
będzie dziś na obiad?
A pani Maria
odpowiada jak gdyby nigdy nic:
- A co by ksiądz
proboszcz sobie życzył? Bo dzisiaj to chyba będą tylko bagietki z masłem, no,
ewentualnie kompot wiśniowy jak jeszcze znajdę jakiś w piwnicy.
Gosposia
doskonale wie jakie danie „chodzi” za proboszczem od tygodnia, ale, że ma
poczucie humoru, lubi się czasem trochę podroczyć. Ksiądz proboszcz nieco zbity
z tropu, nie wie, czy gosposia mówi na serio, czy żartuje, bo jest przy tym
śmiertelnie poważna.
- Ale pani
Mario, może by tak coś konkretnego, bo czterech nas tu jest i nie możemy
chodzić głodni...
- No to księże
proboszczu pomyślę, może uda mi się coś znaleźć w spiżarni, ale nic nie
obiecuję - mówi pani Maria robiąc nieco tajemniczą minę i już planuje w głowie
pyszny obiad, ale nie powie o tym księdzu:)
Księża rozchodzą
się do swoich zajęć, a gdy po południu wracają, już od progu wita ich cudowny
zapach będący zapowiedzią pysznego obiadu. Pani Maria zrobiła księdzu
proboszczowi niespodziankę i ugotowała jego ulubione danie, o którym
nieustannie wspominał przez ostatni tydzień. Na stole, w białej wazie stoi boeuf
stroganow, specjalność pewnej gosposi na pewnej plebanii. Bardzo daleko stąd.
Sława tego Stroganowa doszła również do sióstr zakonnych, również bardzo daleko
od Gdyni. A teraz rozsławiam to danie i ja. Niech idzie fama na cały świat jak
pysznie potrafią gotować gosposie na plebaniach!*
Boeuf Strogonow
(Stroganow)
1 kg polędwicy
wołowej (może być też inna część, ja użyłam zrazówkę)
1 spora cebula
330 ml bulionu
2 łyżki
koncentratu pomidorowego
2 łyżki
musztardy (dałam Sarepską firmy Kamis)
500 g pieczarek
1 papryka
czerwona
250 g ogórków
kiszonych
sól
1 płaska
łyżeczka słodkiej papryki
ostra papryka -
do smaku
1 łyżka mąki i
pół szklanki śmietany do zagęszczenia sosu
Mięso pokroić w
kostkę i usmażyć na odrobinie dobrze rozgrzanego tłuszczu. Najlepiej smażyć na
dwie tury, aby mięso dobrze się przyrumieniło. Pod koniec smażenia drugiej tury
mięsa na patelnie dodać pokrojona w kostkę cebulę. Mięso przełożyć do garnka,
wlać bulion, dodać przecier i musztardę. Garnek przykryć pokrywką i dusić mięso
na małym ogniu aż będzie prawie miękkie. U mnie zajęło to 60 minut. W razie
potrzeby podlewać bulionem lub wodą. W międzyczasie pokroić pieczarki w
półplasterki, paprykę w paseczki i ogórki w kostkę (lub paseczki). Na patelni
bez tłuszczu poddusić pieczarki, dodać paprykę i ogórki i chwilę razem dusić.
Następnie zawartość patelni dołożyć do garnka z prawie miękkim mięsem,
przyprawić i dusić do miękkości.
Mąkę wymieszać
ze śmietaną i odrobiną sosu z mięsa i zagęścić sos. Zagotować. Podawać z pieczywem,
makaronem lub kaszą.
Ja połowę porcji
zamroziłam (bez zagęszczania sosu). Podana w przepisie mąka i śmietana do sosu
przewidziana jest na całą porcję mięsa.
*Historyjka jest
fikcyjna, ale przepis pochodzi naprawdę od znajomej zakonnicy, która dostała go
z pewnej parafii.
Pyszność! Czy ja załapię się na malutką porcyjkę ? :D
OdpowiedzUsuńKonczi i Szpileczka, zapraszam na porcyjkę :)
Usuń